Zatrzymany były wiceszef MSZ przerywa milczenie. Jest ...

Zgodnie z piątkowym komunikatem śledczych były wiceminister mógł dopuścić się przekroczenia uprawnień w celu osiągnięcia korzyści majątkowej przez inną osobę – grozi mu do 10 lat więzienia.

Pod koniec sierpnia ubiegłego roku Piotr Wawrzyk został odwołany ze stanowiska wiceministra spraw zagranicznych i stracił miejsce na listach wyborczych PiS. Powodem była afera wizowa, w związku z którą do ministerstwa weszli agenci CBA. Chodzi o podejrzenia o korupcję przy procesie wydawania wiz. Głównym podejrzanym w śledztwie jest Edgar K., bliski współpracownik zdymisjonowanego wiceszefa MSZ.

Według ustaleń Onetu Piotr Wawrzyk został wyrzucony z rządu i z list PiS, bo miał pomóc stworzyć nielegalny kanał przerzutu imigrantów z Azji i Afryki przez Europę do Stanów Zjednoczonych.

Oświadczenie Piotra Wawrzyka cytuje portal Goniec, do którego redakcji trafił komunikat.

"Potwierdzając komunikat Prokuratury, chcę zaznaczyć, że odmowa składania wyjaśnień wynikała tylko z ogromnego stresu związanego wprost z dzisiejszymi czynnościami, a, będąc pomnym wcześniejszych doświadczeń, w pełni szanuję swój organizm i zdrowie. Od początku deklarowałem chęć wyjaśnienia wszystkich okoliczności i potwierdza to m.in. udzielenie przeze mnie wywiadu co do okoliczności sprawy dla jednej ze stacji radiowych" — czytamy. We wrześniu zeszłego roku po wybuchu afery Piotr Wawrzyk trafił do szpitala, co było spowodowane kłopotami zdrowotnymi.

W dalszej części oświadczenia wypowiada się mec. Michał Grodzki. "Ze swojej strony podkreślam wagę domniemania niewinności i faktu, że przedstawienie zarzutu jest początkiem wyjaśniania sprawy i aktywności procesowej Klienta, a dopiero w całości zebrany materiał będzie mógł stanowić podstawę do formułowania wniosków, pamiętając, że będzie on wtedy dodatkowo oceniany przez Sąd, który może cofnąć akt oskarżenia z powrotem do Prokuratury, uniewinnić Klienta itd." — czytamy.

Piotrowi Wawrzykowi grozi do 10 lat pozbawienia wolności. Były polityk PiS nie przyznał się do stawianych mu zarzutów i skorzystał z prawa do odmowy złożenia wyjaśnień. Nie został aresztowany. Prokurator uznał, że wystarczy zastosowanie wobec niego środka zapobiegawczego w postaci poręczenia majątkowego.

Jak wyjaśnia Prokuratura Krajowa, przedmiotem śledztwa są nieprawidłowości przy składaniu wniosków o wydanie kilkuset wiz w okresie 18 miesięcy.

"W toku śledztwa prokurator ustalił, że nieprawidłowości dotyczyły polskich placówek dyplomatycznych m.in. w Hongkongu, Tajwanie, Zjednoczonych Emiratach Arabskich, Indiach, Arabii Saudyjskiej, Singapurze, Filipinach i Katarze" — podkreśla Prokuratura Krajowa.