Krzysztof Ibisz przemówi do pustych krzeseł. Gdzie i dlaczego?

Z powodu epidemii artyści nie mogą w tym roku wystąpić na sopockiej scenie. Polsat przypomni więc najlepsze występy z ostatnich lat. Ale pan pojedzie do Opery Leśnej. I stojąc sam na scenie, zapowie dawne koncerty, okraszając je nowymi anegdotami. – To będzie wyjątkowy festiwal. Podczas sobotniego koncertu pokażemy gigantów polskiej piosenki, prezentując ich najważniejsze występy na przestrzeni lat. Zaczniemy od Muńka Staszczyka, który już dzięki Bogu jest w mocnej rockandrollowej formie. Później będzie Agnieszka Chylińska, jedna z najbardziej charyzmatycznych artystek. To świetna dziewczyna. Jestem jej wielkim fanem. Miałem przyjemność prowadzić jej jubileusz 20-lecia pracy artystycznej oraz urodziny w ubiegłym roku. To było niesamowite przeżycie, gdy cała widownia wstała i śpiewała jej „Sto lat!”. Będzie też Beata Kozidrak, jedna z największych ikon polskiej sceny muzycznej. Wielokrotnie prowadziłem koncerty Beaty i Bajmu. Zawsze ten przepływ energii, który powstaje u niej między sceną a widownią, jest wyjątkowy. Oddamy też hołd Zbyszkowi Wodeckiemu, który obchodził na naszej scenie 30-lecie pracy artystycznej. Chcemy pokazać, jak bardzo go nam brakuje. Był nie tylko wybitnym artystą, ale także wspaniałym, ciepłym człowiekiem i na zawsze pozostanie w naszych sercach. Miał ogromne poczucie humoru. Zawsze gdy go widziałem, miałem taką refleksję, że Zbyszek ma umiejętność zjednywania sobie ludzi. Interesował się innymi i ich doceniał. Podchodził np. do kogoś za kulisami, pytał, co słychać, zamienił kilka zdań i wchodząc na scenę, zostawiał człowieka uśmiechniętego. Jego osobowość promieniała na ludzi, którzy byli wokół niego. Pamięć o nim trzeba pielęgnować.

To jednak będzie spore wyzwanie stać zupełnie samemu na scenie.– Tak. To smutne, bo przecież widownia i artyści dają prowadzącym ogromną energię. Niestety, mamy teraz wyjątkowy czas. Myślę więc, że to ważne, byśmy pokazali artystom, że za nimi tęsknimy. Chcemy, by wrócili jak najszybciej na tę najbardziej spektakularną scenę w Polsce. Brakuje nam też widzów, którzy siedzą na tych pięciu tysiącach krzeseł Opery Leśnej i są częścią wydarzenia. Brawa i owacje to są kilowaty potężnej energii dla artystów. Mamy nadzieję, że niedługo będzie można organizować koncerty na żywo i wtedy wszyscy się spotkamy.

Rozumiem, że gdy pojawiła się propozycja, by poprowadzić festiwal, w ogóle się pan nie wahał, mimo zmienionej formuły?– Absolutnie nie. To był wspaniały pomysł. Jestem pewien, że koncert zostanie dobrze odebrany przez naszych widzów i spędzą wieczór z gigantami polskiej sceny. Oni od lat tworzą ścieżkę dźwiękową naszego życia i po prostu potrzebujemy ich muzyki.

Czy przed wejściem na scenę stresuje się pan? Minutę przed anteną są nerwy?– Nie myślę o tym. Dla mnie najważniejsze jest, by płynąć z artystami, widownią i tą atmosferą, która jest tu i teraz. To wejście w energię koncertu pomaga zapomnieć o wszystkim innym. Koncentruję się na zadaniu i daję się ponieść tej energii.

Rozmawiał Bartosz PańczykSobota, 20.00, Polsat

Ibisz wpada do byłej żony często i chętnie. Co się za tym kryje?