"Miodowe lata" śmieszyły Polaków do łez. "Gdy zobaczyliśmy ...

Przez sześć lat (1998-2006) na antenie Polsatu emitowano pierwszy polski sitcom pt. "Miodowe lata". Niedawno mówiono o powrocie serialu do ramówki. Amerykański oryginał "The Honeymooners" miał premierę w latach 50. Skąd więc popularność serialu w Polsce? Przypomnijmy, że Cezary Żak wcielił się w postać motorniczego tramwaju nr 18 Karola Krawczyka. Artur Barciś zaś grał pracującego w miejskiej kanalizacji Tadeusza Norka. Partnerowały im Agnieszka Pilaszewska, Katarzyna Żak i Dorota Chotecka.
Oryginał mało śmieszny- Gdy zobaczyliśmy kasety VHS z nagraniem amerykańskim, to byliśmy przerażeni. Chcieliśmy rezygnować, dlatego że Karol Krawczyk bił własną żonę. Norka też lał. I to Amerykanów potwornie śmieszyło. Odzywali się do siebie jakimiś wyzwiskami, słyszeliśmy te śmiechy amerykańskiej publiczności, a nas kompletnie to nie śmieszyło - wspominał Cezary Żak. - To, że to jest takie śmieszne, to zasługa Macieja Wojtyszki, reżysera - podkreślił.
To nie wszystko, co mamy dla Ciebie w TOK FM Premium. Spróbuj, posłuchaj i skorzystaj z oferty "taniej na zawsze". Wejdź tutaj, by znaleźć szczegóły >>
Aktorzy "Miodowych lat" usłyszeli od Wojtyszki wytyczne: Grajcie dramaty bohaterów. - Gdyby się zastanowić, ani Karol Krawczyk, ani Tadeusz Norek nie byli śmieszni. To okoliczności, które ich spotykały były śmieszne. To byli biedni ludzie lat 90., ledwo wiążący koniec z końcem, którzy mieli śmieszne pomysły na to, żeby się dorobić. Wojtyszko kazał nam to grać naprawdę, grać dramatycznie - wspominał Żak.
"Chyba będzie sukces"Gość TOK FM opowiadał, że ponoć pierwsze nagranie, które odbyło się bez publiczności, producent zaniósł do Polsatu na kasecie VHS i puścił je w zaciszu jakiegoś gabinetu prezesowskiego, i nikt się nie śmiał. - Powiedzieli: dramat. Kupiliśmy za grube pieniądze licencję na "Miodowe lata", a to w ogóle nie jest śmieszne - mówił aktor. - I dopiero następnego dnia, gdy publiczność wypełniła widownię Teatru Żydowskiego do ostatniego miejsca, wszyscy ryczeli ze śmiechu. Przedstawiciele stacji powiedzieli: Chyba się mylimy. Chyba będzie sukces. I rzeczywiście był - zauważył Cezary Żak.
Odcinki serialu nagrywane były w Teatrze Żydowskim w Warszawie. - To był pierwszy i ostatni sitcom grany na żywo. Nikt potem się nie zdecydował na coś takiego. I to jest wielki znak zapytania - mówił odtwórca roli motorniczego tramwaju.
Pierwsze szlify aktorskie zdobywał na estradzieCezary Żak znany jest z ról komediowych. Rola Karola Krawczyka w "Miodowych latach" przyniosła mu ogromną popularność. Później przez kolejne lata bawił Polaków podwójną rolą wójta i księdza w "Ranczo". Jak sam przyznaje, komedia jest trudna. - Nigdy w to nie wierzyłem, że komedia jest trudniejsza niż dramat. A dzisiaj to wiem - podkreślił.
Swoje umiejętności rozwijał podczas występów z Tadeuszem Drozdą. - To mi bardzo pomogło oswoić się z komedią, bo tego nie uczą w szkołach teatralnych. Natomiast ja potrafię spojrzeć publiczności w oczy. Niektórzy koledzy mówią, że ich to bardzo deprymuje. Zamyka. (…) Nie są w stanie ludziom spojrzeć w oczy. A ja jestem, a nawet lubię. Mogę wtedy zauważyć, czy się nudzą, czy słuchają. Tego nauczyła mnie estrada - mówił.
Jednak, jak przyznał gość TOK FM, po czterech latach jeżdżenia po Polsce, uznał, że "estrada jest dla niego za łatwa". Chciał robić coś więcej w zawodzie. - Wiedziałem, że moja przyszłość to teatr i film - tłumaczył. Z estradą Cezary Żak rozstał się w 1990 roku.
Stand-up? "Nigdy nie widziałem na żywo"Co śmieszy aktora komediowego? Jak przyznał, "wyjątki". - NeoNówka mnie cały czas śmieszy, bo jest coraz mądrzejsza. Kiedyś była mniej mądra - zauważył. Kabaret Moralnego Niepokoju bawił go pięć, sześć lat temu.
Aktor w rozmowie z Kamilem Śmiałkowskim przyznał, że na stand-upie na żywo nigdy jeszcze nie był. Widział jedynie kilka występów w internecie czy w telewizji. Jednak z tego, co zobaczył, ma skojarzenia z latami 80., gdy Stanisław Tym, Tadeusz Drozda czy Maciej Daniec stali przed mikrofonami przez dwie godziny. - Był to absolutny stand-up. Tylko jeszcze nie istniało w Polsce to słowo. Mówi się, że wtedy był wróg namacalny, więc było łatwiej żartować. To jest prawda. Komuna w PRL-u była wrogiem i cel był jeden, a dzisiaj kabarety śmieją się właściwie ze wszystkiego. Teraz jest właściwie kabaret obyczajowy. Kabareciarze czy stand-uperzy śmieją się z naszych przywar. Co jest mniej lub bardziej śmieszne - mówił Cezary Żak.
Czy aktora bawią występy stand-uperów? - Z tych kawałków, które widziałem w internecie czy w tv to mnie mało śmieszyły. Ja już jestem starszym panem, uprawiam inny rodzaj humoru - powiedział na koniec.