Polski polityk znowu skradł show w Niemczech! "Tylko spójrzcie"
- Uważajcie, bo Heniek Kula już się na was szykuje, coś tam kiedyś kopał. Zapewnił, że piłka może przejść, ale wy już nie - żartował prezes PZPN Cezary Kulesza. To było jeszcze na pierwszym treningu kadry w Hanowerze. Już wtedy pojawił się pomysł, by zorganizować mecz między dziennikarzami a PZPN.
Zobacz wideo Piłkarze ruszyli na trening... rowerami!
"Zakończyłem już karierę"
No i do tego meczu doszło. Równo tydzień później. Na sztucznym boisku ośrodka Akademii Hannover 96. Zaraz po tym, jak na głównej płycie trening skończyli kadrowicze Michała Probierza. - Oby wszyscy zeszli cali i zdrowi. To jest najważniejsze. A komu kibicuję? Wiadomo, że PZPN - śmiał się selekcjoner, który z boku obserwował poczynania dziennikarzy, działaczy i pracowników PZPN.
- Tylko spójrzcie, jak pan senator się wciągnął. Miał stanąć na minutę, a gra cały mecz - zachwalał Kulesza Mieczysława Golbę. Prezes PZPN w środę nie pojawił się na boisku. Henryk Kula ostatecznie też nie. - To było tylko takie straszonko. Poza tym jest tylu chętnych do gry, więc co ja tam się będę pchał. Zakończyłem już karierę - żartował Kula.
Golba skradł całe show
Ekipę PZPN w środę na boisku reprezentowali inni działacze - Radosław Michalski grał na stoperze, Łukasz Wachowski w ataku, w środku pola Maciej Mateńko, no i przede wszystkim Mieczysław Golba w bramce. To on skradł całe show. Podobnie było podczas przyjazdu piłkarzy do Hanoweru, gdy Golba - wiceprezes PZPN i senator Suwerennej Polski oraz prezes Podkarpackiego Związku Piłki Nożnej - stanął na schodach do hotelu i zaczął pozdrawiać tłumy kibiców.
- Już mam oferty z Ajaxu, Juventus też pisze, więc wszystko będzie dobrze - śmiał się Golba, który w bramce stał przez całą pierwszą połowę - wpuścił w niej cztery gole, czyli wszystkie, które udało się strzelić ekipie dziennikarzy, ale i tak został jednym z bohaterów. - Tak naprawdę to ja celowo grałem z wami. Z dziennikarzami trzeba dobrze żyć - wytłumaczył Golba swój występ.
- No to już się nie podniosą - stwierdził Golba, gdy PZPN na trzy minuty przed końcem trafił na 8:4. No i się nie podnieśliśmy. - Najważniejsze będzie i tak, co my napiszemy o tym meczu - odpowiadaliśmy. A więc napiszemy, że naszym zdaniem - i nie tylko naszym - bohaterem spotkania nie był Golba, a Dominik Wardzichowski ze Sport.pl, który zaliczył w bramce wiele fenomenalnych interwencji, broniąc m.in. groźne strzały Sebastiana Mili.
To fajna tradycja, która w ostatnich latach została nieco zaniechana, bo poprzedni mecz dziennikarzy przeciwko PZPN na dużym turnieju odbył się w La Baule, czyli osiem lat temu podczas Euro 2016, gdy selekcjonerem kadry był jeszcze Adam Nawałka.